Archiwum miesiąca: czerwiec 2013

Co to żentyca, gdzie ją znaleźć i słów parę o poczuciu humoru według Bacy

Gdy już Państwo zagościcie w Zawoi letnią porą, obowiązkowym punktem będzie wycieczka do bacówki na Hali Barankowej. To najbliższe miejsce, gdzie skosztować można prawdziwego sera owczego i kto nie zna, koniecznie – żentycy! To takie owcze kwaśne mleko, które w upalne dni smakuje wyśmienicie.

Nie zawsze spotkacie owce przy bacówce – niemal cały dzień krążą po okolicznych polanach, ale podczas dojenia zapędzane są do koszaru. Jak trafić do bacówki? Otóż z przysiółka Składy, czyli po prawej stronie od naszego Hotelu następna „dzielnica”, skręca w prawo droga oznakowana czarnym szlakiem. Szeroka bita ulica wspina się po pewnym czasie dość ostro pod górę, ale to nie jest długi odcinek – spacer zajmuje około 45 min do godziny i po tym czasie piękne widoki na Babią Górę przed Wami!

Sprzed lat wspominam swoje doświadczenia z bacą i juhasami. Prowadząc schronisko w Beskidzie Sądeckim rokrocznie sąsiadowaliśmy (300m) od maja do września z góralami z Podhala wypasającymi swe owce. Zarówno my, jak i oni, nie mieliśmy zbyt dużo rozrywek, więc każda okazja do zabawy natychmiast znajdowała odzew.

Tak też było w parzystym roku… podczas czerwcowych mistrzostw świata w piłce nożnej. Grupa młodzieży spędzająca wypoczynek w schronisku nie do końca zdawała sobie chyba sprawę z warunków, w jakich przyszło im nocować. Tuż po wejściu do obiektu zapytali o telewizor, celem obejrzenia ważnego meczu. Kolega pracujący z nami odpowiedział, że my to nie mamy, ale jakby poszli do Bacy, pewno by ich ugościł. Zapytali więc: to wy nie macie a on ma? Pewnie, że ma i to KOLOROWY!! – padła odpowiedź.

Chłopcy szybciutko pobiegli i wrócili zadowoleni –Baca pozwolił! Nasze zdumienie było wielkie, ale czekamy na dalszy bieg wydarzeń. Przed ósmą wieczór z wychowawcą na czele czereda zbiegłą do Bacówki, po czym z nosami spuszczonymi na kwintę zaraz byli z powrotem. Pytamy co się stało? – Powiedzieli, że teraz idą doić, żebyśmy przyszli jutro na powtórkę…

W tej cichej desperacji, jeden zaczął myśleć, jak to jest, że na schronisku nie ma prądu, a w bacówce mają. Kolega natychmiast wytłumaczył. Mają owce? Mają. Codziennie te owce czeszą, to się elektryzuje i w akumulatory! Na co jeden z uczniów z podziwem spuentował „a ja myślałem, że to wieśniaki, a to takie mądre ludzie!”.

Nadmieniam, że bacówka to klasyczna drewniana kurna chata. Na zakończenie historii spotkaliśmy się następnego dnia z Bacą, który uradowany naigrywaniem się z naszych Gości przyznał się, że „Flaszkę Juhasom stawiałem, coby im który dupę przez okno zamiast telewizora wystawił……”.

Nawiasem mówiąc, był to cudowny człowiek, dla którego czystość, ład i porządek był priorytetem, co w warunkach bacówki było utrudnione. Co sobotę Baca pożyczał więc od nas nożyczki i strzygł Juhasów, a na niedzielę zawsze miał śnieżnobiałą koszulę. No i jak wynika z powyższej historii, poczucia humoru to mu nie brakowało! 

Kolejny długi weekend…i mgły

Kolejny dłuższy weekend za nami. Pogoda jeszcze raz nas zawiodła, chociaż co bardziej cierpliwi i wytrwali uskutecznili planowaną wycieczkę na Babią Górę. Piątek po Bożym Ciele okazał się łaskawy dla turystów! Pogoda na szczycie była fantastyczna, wiatr – wyjątkowo niewielki, słońce paliło, więc później łatwo można było rozpoznać kto spośród naszych gości był tego dnia w górach – wszyscy bez wyjątku wrócili fantastycznie opaleni.

Smutnym akcentem był natomiast widok ze szczytu na fragmenty awionetki, która tydzień wcześniej rozbiła się w pobliżu Perci Akademickiej, czyli żółtego szlaku po północnej stronie Babiej. Kto miał okazję chodzić po górach we mgle, potrafi zrozumieć bezradność ludzi w takich momentach, a wypadek zdarzył się podczas takiej właśnie fatalnej pogody. Niebezpieczne chwile w górach uczą pokory dla żywiołów.

Przypomina mi się zdarzenie sprzed wielu lat, kiedy to podczas ogromnej mgły do prowadzonego przez nas górskiego schroniska początkiem maja wszedł zarośnięty człowiek w ciekawej, unikatowej czapce. Ponieważ byliśmy na schronisku sami, zachowaliśmy się asekuracyjnie, nie wiedząc kto zacz i czego się po dziwnym gościu spodziewać. Dopiero po chwili rozluźniliśmy się, gdy nasz zbłąkany turysta powiedział, że w oddalonej o 300 m kolibie góralskiej (do której jeszcze nie przyjechali górale z owcami) pozostawił plecak, gdyż zrezygnowany nie mógł już od dłuższego czasu znaleźć budynku schroniska. Nieco pokrzepiony, nasz gość postanowił po porzucony plecak wrócić.

Po upływie godziny wpadliśmy w panikę – to dyshonor, aby gość pod chałupą nam zginął. Wobec tego szybciutko zapaliliśmy agregat prądotwórczy – w końcu gość w dom,  światło i hałas się przyda. Dodatkowo został odpalony gazik służbowy, a sygnały dźwiękowe i świetlne rozbrzmiewały po polanach. Dzięki tej sprawnej akcji nasz turysta namierzył drzwi od zaplecza schroniska i na wejściu oświadczył: „nie znalazłem plecaka, a teraz jeszcze jakieś auto przyjechało…”.

W tej komicznej akcji ratunkowej gospodarz, a mój mąż, postanowił po ów plecak podjechać – w końcu na co dzień koliba była na naszych oczach i zdawać by się mogło, że nawet gdy je zamkniemy, do celu trafimy bez problemu. I tu powrót do ad rem – mgła!! Po kolejnej godzinie obaj mężczyźni powrócili trzymając się ze śmiechu za brzuchy,  plecak pozostawał nadal w nieznanym miejscu.

Turysta okazał się być wytrawnym piechurem o dużym doświadczeniu, piszącym przewodniki (Adam K.) – może nas jeszcze pamięta… Specyficzny strój gościa natomiast, ten który tak zbił nas z pantałyku na samym początku owego spotkania okazał się zaś tradycyjną czapką z Kirgizji. Gdyby nie doświadczenie Adam zapewne przeszedłby obok schroniska i zgubił się po raz drugi. Znajomość mapy i orientacja w terenie pozwoliła mu jednak na odszukanie budynku, gdy zorientował się, że dotarł do granicy lasu, którego wcześniej nie było. Ugościliśmy go jak mogliśmy najlepiej, dostał śpiwór i strawę.

Następnego dnia okazało się, że samochód zatrzymany był 4 metry od koliby, a Adam z moim mężem chodzili prawdopodobnie tuż obok niej – może gdyby rozłożyli szeroko ręce, któryś by o dom zahaczył. Tak to właśnie góry potrafią pokazać kto tu rządzi. Stąd refleksja – dużo pokory dla gór, nawet tych najniższych.

 

Meso TM, czyli jak tak naprawdę działa mezoterapia?

Meso TM to urządzenie do mezoterapii bezigłowej, które wytwarza impulsy elektryczne wykorzystywane w jonoforezie i elektroporacji, przenikające przez warstwę rogową naskórka i tym samym modyfikujące jego przepuszczalność. Działanie urządzenia umożliwia w łatwy sposób przenikanie aktywnych substancji do najgłębszych warstw skóry właściwej w sposób szybki bezpieczny i bezbolesny.

Zalety Meso TM:

  • Bez nakłuwania
  • Bez skutków ubocznych
  • Bezbolesna metoda
  • Niechirurgiczna metoda
  • Szybkie i widoczne efekty

Meso TM to urządzenie generujące dwa rodzaje elektrycznych impulsów, które emitowane przez głowicę oddziaływują na skórę. Elektroporacja jest to proces zachodzący w błonie komórkowej pod wpływem wysokonapięciowych pól elektrycznych. Ich krótkotrwałe (trwające milisekundy) działanie powoduje odwracalne zmiany w strukturze błony komórkowej, a szczególnie w jej składnikach lipidowych, które odpowiadają za powstawanie porów. Jest to proces całkowicie bezpieczny, gdyż nie uszkadza błon komórkowych, a jedynie pozwala wprowadzić do poszczególnych komórek cząsteczki preparatów kosmetycznych.

Elektroforeza przez swoje działanie mechaniczne powoduje powstanie w tkankach pewnego nadciśnienia, co znacznie zwiększa przepuszczalność błon komórkowych i ułatwia wydalanie produktów przemiany materii oraz przyswajanie przez komórki składników odżywczych. Wyraźnie poprawia się regeneracja komórek. Skóra i tkanka mięśniowa stają się dzięki temu zdrowsze i bardziej sprężyste. Ułatwia to miedzy-naskórkowy transport jonów, substancji, wody i niejonowych składników. Skojarzone działanie elektroporacji i elektroforezy zapewnia głębokie i równomierne wnikanie substancji aktywnych w skórę, niemożliwą do uzyskania w przypadku innych systemów podawania kosmetyków.

Metoda ta gwarantuje szybkie i widoczne rezultaty w redukcji zmarszczek, cellulitu, poprawy kolorytu i struktury skóry. Jest to jedyna metoda dająca możliwość doboru koktajli zabiegowych dostosowanych do potrzeb klienta.