Archiwum autora: Katarzyna Szweda

Tajemnicza kapsuła

Dzisiaj na naszym hotelowym blogu podejmiemy temat pielęgnacji ciała w kapsule NeoQi.

Na początek opowiem co to takiego jest kapsuła SPA, jak działa, jakie są pozytywne aspekty i dlaczego warto korzystać z takiego rodzaju zabiegów.

Kapsułę NeoQi można porównać do małej, podzielonej na pół kapsułki witaminowej, składającej się z górnej i dolnej części. Górna część zawiera wiele funkcji: od masaży wibracyjnych, które przyspieszają procesy metabolizmu po saunę parową, która pomaga w usunięciu zanieczyszczeń z organizmu, a tym samym polepsza jędrność, elastyczność i gładkość skóry. Ciepło promieni podczerwonych  powoduje natychmiastowe złagodzenie stresu i zmęczenia. Sauna ta spala zbędne kalorie i pomaga w degradacji tłuszczu. Zwieńczeniem zabiegu jest prysznic Vichy – terapeutyczny masaż wodny złożony z wielu wąskich strug wodnych, podobnych do silnego deszczu, który początkowo pobudza a w efekcie końcowym relaksuje całe ciało. Podczas każdego zabiegu stosowana jest muzykoterapia i koloroterapia, które wyciszają organizm i przenoszą w świat marzeń.

Można także użyć dolnej części kapsuły do różnego rodzaju kąpieli z hydromasażem. Stymulujące działanie wody oraz wchłaniania jej do organizmu powodują redukcję stresu, pielęgnują ciało i dobre samopoczucie, rozluźniają mięśnie oraz pobudzają krążenie.

Pielęgnacja ciała w kapsule NeoQi dzieli się na 5 etapów. Pierwszy to wykonanie peelingu ciała specjalnym gruboziarnistym kosmetykiem marki BIELENDA, który powoduje złuszczenie martwego naskórka, poprawia kondycję skóry – jej miękkość i jędrność. Drugi etap to nałożenie specjalnej maski dobranej indywidualnie dla każdego klienta. Aktywne mikroelementy zawarte w masce sprawiają, że skóra pod wpływem sauny parowej oraz promieni podczerwonych stanie się nawilżona i elastyczna. Kolejnym etapem jest prysznic Vichy, który poprzez 16 dysz wodnych o rożnych temperaturach i różnych ciśnieniach, zmywa maskę, zapewniając tym samym doświadczenia hydroterapeutyczne oraz pobudzenie organizmu. Kiedy kilkunastominutowy zabieg w kapsule dobiega końca, osuszamy ciało i balsamujemy skórę wykonując delikatne ruchy relaksujące.

Czy warto więc wykonać taki zabieg? Z cała pewnością tak!

  • Po pierwsze: oczyszczamy ciało z toksyn, pomagamy utracić zbędne kalorie a tym samym nadprogramowy tłuszczyk.
  • Po drugie: nawilżamy, ujędrniamy i uelastyczniamy skórę.
  • Po trzecie: sprawiamy że organizm staje się wypoczęty, zrelaksowany a przede wszystkim zdrowy. Skóra natomiast staje się piękna i odżywiona.

Działamy nie tylko w sferze ciała, ale dbamy także o harmonię i komfort duszy…

 

 

AquaFIT – Twoja przyszłość!

Czy obiecałaś sobie, że od września zaczniesz trenować, ale nie wiesz co wybrać?

Mamy coś specjalnie dla Ciebie! Proponujemy Ci ćwiczenia w wodzie. Zajęcia nie wymagają skupienia. Możesz rozmawiać i śmiać się a nawet śpiewać, jeśli akurat tego potrzebujesz w danej chwili. Dlaczego?

Bo wszystko, co robisz dla swojego ciała i zdrowia, powinno sprawiać Ci przyjemność. I JUŻ!

Fakty są takie, że już co czwarty człowiek na świecie jest FIT. Ćwiczenia nie są luksusem, są koniecznością. Zacznij je traktować tak, jak mycie zębów, czyli jak coś oczywistego.

AquaFIT sprawi, że będziesz mieć więcej siły. Nie obciąża on kręgosłupa ani stawów, wzmacnia za to mięśnie całego ciała, a także zwiększa ich elastyczność, podobnie dzieje się ze ścięgnami i więzadłami. Ćwiczenia w wodzie poprawiają ogólną kondycję i równowagę, a także korzystnie wpływają na samopoczucie, likwidując stres.

To rodzaj aktywności zalecany dla:

  • zdrowych,
  • osób po przebytych urazach,
  • kobiet w początkowej oraz w zaawansowanej ciąży,
  • seniorów.

Aqua fitness mogą trenować osoby wysportowane, początkujące, a także mające kłopoty z kręgosłupem. Co ważne, żeby uczestniczyć w zajęciach nie trzeba umieć pływać. Specjalnie dobrane ćwiczenia spowodują, że będziesz czuła się silna i zdrowa. A noc w końcu znów będzie spokojna.

Zapraszamy na zajęcia AquaFIT w Hotelu&SPA Jawor***

PAMIĘTAJ:

Najlepsza inwestycja, to inwestycja we własne zdrowie!

Zobacz ofertę pakietów z AquaFIT

Co to żentyca, gdzie ją znaleźć i słów parę o poczuciu humoru według Bacy

Gdy już Państwo zagościcie w Zawoi letnią porą, obowiązkowym punktem będzie wycieczka do bacówki na Hali Barankowej. To najbliższe miejsce, gdzie skosztować można prawdziwego sera owczego i kto nie zna, koniecznie – żentycy! To takie owcze kwaśne mleko, które w upalne dni smakuje wyśmienicie.

Nie zawsze spotkacie owce przy bacówce – niemal cały dzień krążą po okolicznych polanach, ale podczas dojenia zapędzane są do koszaru. Jak trafić do bacówki? Otóż z przysiółka Składy, czyli po prawej stronie od naszego Hotelu następna „dzielnica”, skręca w prawo droga oznakowana czarnym szlakiem. Szeroka bita ulica wspina się po pewnym czasie dość ostro pod górę, ale to nie jest długi odcinek – spacer zajmuje około 45 min do godziny i po tym czasie piękne widoki na Babią Górę przed Wami!

Sprzed lat wspominam swoje doświadczenia z bacą i juhasami. Prowadząc schronisko w Beskidzie Sądeckim rokrocznie sąsiadowaliśmy (300m) od maja do września z góralami z Podhala wypasającymi swe owce. Zarówno my, jak i oni, nie mieliśmy zbyt dużo rozrywek, więc każda okazja do zabawy natychmiast znajdowała odzew.

Tak też było w parzystym roku… podczas czerwcowych mistrzostw świata w piłce nożnej. Grupa młodzieży spędzająca wypoczynek w schronisku nie do końca zdawała sobie chyba sprawę z warunków, w jakich przyszło im nocować. Tuż po wejściu do obiektu zapytali o telewizor, celem obejrzenia ważnego meczu. Kolega pracujący z nami odpowiedział, że my to nie mamy, ale jakby poszli do Bacy, pewno by ich ugościł. Zapytali więc: to wy nie macie a on ma? Pewnie, że ma i to KOLOROWY!! – padła odpowiedź.

Chłopcy szybciutko pobiegli i wrócili zadowoleni –Baca pozwolił! Nasze zdumienie było wielkie, ale czekamy na dalszy bieg wydarzeń. Przed ósmą wieczór z wychowawcą na czele czereda zbiegłą do Bacówki, po czym z nosami spuszczonymi na kwintę zaraz byli z powrotem. Pytamy co się stało? – Powiedzieli, że teraz idą doić, żebyśmy przyszli jutro na powtórkę…

W tej cichej desperacji, jeden zaczął myśleć, jak to jest, że na schronisku nie ma prądu, a w bacówce mają. Kolega natychmiast wytłumaczył. Mają owce? Mają. Codziennie te owce czeszą, to się elektryzuje i w akumulatory! Na co jeden z uczniów z podziwem spuentował „a ja myślałem, że to wieśniaki, a to takie mądre ludzie!”.

Nadmieniam, że bacówka to klasyczna drewniana kurna chata. Na zakończenie historii spotkaliśmy się następnego dnia z Bacą, który uradowany naigrywaniem się z naszych Gości przyznał się, że „Flaszkę Juhasom stawiałem, coby im który dupę przez okno zamiast telewizora wystawił……”.

Nawiasem mówiąc, był to cudowny człowiek, dla którego czystość, ład i porządek był priorytetem, co w warunkach bacówki było utrudnione. Co sobotę Baca pożyczał więc od nas nożyczki i strzygł Juhasów, a na niedzielę zawsze miał śnieżnobiałą koszulę. No i jak wynika z powyższej historii, poczucia humoru to mu nie brakowało! 

Kolejny długi weekend…i mgły

Kolejny dłuższy weekend za nami. Pogoda jeszcze raz nas zawiodła, chociaż co bardziej cierpliwi i wytrwali uskutecznili planowaną wycieczkę na Babią Górę. Piątek po Bożym Ciele okazał się łaskawy dla turystów! Pogoda na szczycie była fantastyczna, wiatr – wyjątkowo niewielki, słońce paliło, więc później łatwo można było rozpoznać kto spośród naszych gości był tego dnia w górach – wszyscy bez wyjątku wrócili fantastycznie opaleni.

Smutnym akcentem był natomiast widok ze szczytu na fragmenty awionetki, która tydzień wcześniej rozbiła się w pobliżu Perci Akademickiej, czyli żółtego szlaku po północnej stronie Babiej. Kto miał okazję chodzić po górach we mgle, potrafi zrozumieć bezradność ludzi w takich momentach, a wypadek zdarzył się podczas takiej właśnie fatalnej pogody. Niebezpieczne chwile w górach uczą pokory dla żywiołów.

Przypomina mi się zdarzenie sprzed wielu lat, kiedy to podczas ogromnej mgły do prowadzonego przez nas górskiego schroniska początkiem maja wszedł zarośnięty człowiek w ciekawej, unikatowej czapce. Ponieważ byliśmy na schronisku sami, zachowaliśmy się asekuracyjnie, nie wiedząc kto zacz i czego się po dziwnym gościu spodziewać. Dopiero po chwili rozluźniliśmy się, gdy nasz zbłąkany turysta powiedział, że w oddalonej o 300 m kolibie góralskiej (do której jeszcze nie przyjechali górale z owcami) pozostawił plecak, gdyż zrezygnowany nie mógł już od dłuższego czasu znaleźć budynku schroniska. Nieco pokrzepiony, nasz gość postanowił po porzucony plecak wrócić.

Po upływie godziny wpadliśmy w panikę – to dyshonor, aby gość pod chałupą nam zginął. Wobec tego szybciutko zapaliliśmy agregat prądotwórczy – w końcu gość w dom,  światło i hałas się przyda. Dodatkowo został odpalony gazik służbowy, a sygnały dźwiękowe i świetlne rozbrzmiewały po polanach. Dzięki tej sprawnej akcji nasz turysta namierzył drzwi od zaplecza schroniska i na wejściu oświadczył: „nie znalazłem plecaka, a teraz jeszcze jakieś auto przyjechało…”.

W tej komicznej akcji ratunkowej gospodarz, a mój mąż, postanowił po ów plecak podjechać – w końcu na co dzień koliba była na naszych oczach i zdawać by się mogło, że nawet gdy je zamkniemy, do celu trafimy bez problemu. I tu powrót do ad rem – mgła!! Po kolejnej godzinie obaj mężczyźni powrócili trzymając się ze śmiechu za brzuchy,  plecak pozostawał nadal w nieznanym miejscu.

Turysta okazał się być wytrawnym piechurem o dużym doświadczeniu, piszącym przewodniki (Adam K.) – może nas jeszcze pamięta… Specyficzny strój gościa natomiast, ten który tak zbił nas z pantałyku na samym początku owego spotkania okazał się zaś tradycyjną czapką z Kirgizji. Gdyby nie doświadczenie Adam zapewne przeszedłby obok schroniska i zgubił się po raz drugi. Znajomość mapy i orientacja w terenie pozwoliła mu jednak na odszukanie budynku, gdy zorientował się, że dotarł do granicy lasu, którego wcześniej nie było. Ugościliśmy go jak mogliśmy najlepiej, dostał śpiwór i strawę.

Następnego dnia okazało się, że samochód zatrzymany był 4 metry od koliby, a Adam z moim mężem chodzili prawdopodobnie tuż obok niej – może gdyby rozłożyli szeroko ręce, któryś by o dom zahaczył. Tak to właśnie góry potrafią pokazać kto tu rządzi. Stąd refleksja – dużo pokory dla gór, nawet tych najniższych.